środa, 9 września 2009

Wspólny wyjazda

Zdecydowaliśmy się na wspólny wyjazd z naszymi dziećmi i wnuczką, na kilkudniowy urlop w głuchym lesie na podlasiu. Kochamy nasze dzieci, ale żyć z nimi pod jednym dachem jest nam bardzo ciężko , bo są strasznie różni od nas. Rano wstają z pochmurnymi minami, my natomiast z rana od razu w dobrym humorze, raczej w ciągu dnia humor nam psują różne sprawy. Ale chcieliśmy im zapewnić choć krótki urlop, na który ich nie stać. Było fajnie, choć dobrze, że tylko kilka dni. Pod koniec już zaczęły się "humory". Nie lubię humorzastych ludzi, sama z sobą mam problemy, więc na zewnątrz staram się pokazywać wesołą twarz, humory zostawiam na samotne chwile. Ale pogoda była taka, że być może ona powodowała pewne napięcia i napewno złe zachowania wnuczki. Jak jest niezmęczona to urocze dziecko natomiast popołudniu to mały diabełek. Podziwiam synową za jej cierpliwość w wychowywaniu małej. Teraz w okresie buntu dwulatka potrafi dać w kość swojej mamie. Syna uwielbia i dla niego jest zawsze grzeczna. Zresztą dziadka tak samo. Babcia jest dobra dopóki w okolicy nie pojawia się dziadek lub tatuś. :)
Ogólnie wypoczeliśmy, nazbieraliśmy grzybów i zbliżyliśmy się trochę z dziećmi. Syn rozpoczął pracę nad sobą i już widać efekty. Ani razu nie podniósł głosu, ani razu się nie obraził, choć mąż powiedział mu kilka słów prawdy. Cieszy mnie to bardzo. Lubię swoją synową, ale od czasu do czasu, na dłuższą metę jest męcząca (być może ja dla niej również:)) ogólnie dogadujemy się a to przecież najważniejsze. Kochamy przecież te same osoby. Lecę teraz poczytać co tam u Was słychać:)