czwartek, 21 stycznia 2010

Dzień babci

Moja wnusia ma dobrze, bo babć ci u nas bez liku. I moja i męża mama żyją, i jeszcze stare ciocie synowej też, więc dzień babci jest dla małej wyjątkowym świętem. Są tez dziadkowie daleko za granicą. Mała przestawiła się na język polski. Mówi coraz lepiej i dziadek ma przechlapane, bo już od wspólnej zabawy się nie wykręci. Dyryguje moja sunią i kicią tak, że wszyscy pokładamy się ze śmiechu. Kocham ją bardzo. Bycie babcią jest bardzo przyjemne, bo kiedy już się zmęczę to mogę ją oddać rodzicom i mieć święty spokój:)

Zdrowie mi coś szwankuje (ciśnienie) i mam juz zamówioną wizytę u lekarza. Pewnie stres się odzywa. Lubię zimę , ale ta wyjątkowo jakoś daje mi w kość. Może już za długo siedzę w domu??
Myślę o studiach , ale na razie na myśleniu się kończy. Nie mam pomysłu co chciałabym studiować. Wogóle nie mam pomysłu co chciałabym robić dalej. Samo siedzenie w domu już mi nie wystarcza a zapisanie się na wolontariat to przecież odpowiedzialność i jeśli nie podołam to co??Bywają przecież takie tygodnie, gdy nie mam wolnego dnia, ale i takie , w których przez wiekszą część czasu siedzę w domu i mogłabym komuś pomóc np. nauczyć kogoś włoskiego.

Mieliśmy wybrać się do Angli, ale niestety mąż nie ma teraz mozliwości nawet na kilka dni się wyrwać. A mnie jakoś szaro się zrobiło....

środa, 13 stycznia 2010

Nowy Rok i nowe kłopoty..

Mój syn miał stłuczkę , już czwartą w ciągu dwóch lat. Tym razem z jego winy i tym razem jechał z wnuczką. Ręce mi opadły jak zaczął opowiadać , że zupełnie nie wie jak do niej doszło. Jakby miał zanik pamięci a przecież nie uderzył się w głowę, tylko w rękę. Jestem poważnie zaniepokojona i w sumie cieszę się, że teraz nie będzie prowadził samochodu. On sam stwierdził, że się boi. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Nie za szczęśliwie zaczął się dla nas ten nowy rok. Mam nadzieję , że następne dni okażą się lepsze.

piątek, 8 stycznia 2010

Z Nowym Rokiem, nowym krokiem

Na początku przepraszam, że się tak długo nie odzywałam, ale wpadłam w czarną dziurę, tak głęboką, że dopiero teraz zaczyna mnie być z niej trochę widać (tak powiedzmy czubek nosa).
Musiałam się poodcinać od wszystkiego. Teraz wracam i mam silne postanowienie, że na dłużej tu zagoszczę. Dziękuję wszystkim za życzenia i nawzajem życzę Wam wszystkiego najlepszego.

Czas Świąt minął mi w przyjemnej rodzinnej atmosferze. Po raz pierwszy wszyscy świętowali u mnie , tak więc roboty trochę miałam, ale to taka praca, że człowiek z przyjemnością się napracuje. Sylwester spędziliśmy sami,uspokająjąc naszą sunię. A w następne dni chodziliśmy z rewizytami świątecznymi. Te wydłużone dni wolne bardzo się wszystkim przydały.

Pomimo kryzysu w warszawskich centrach handlowych miejsc parkingowych było brak w czasie pomiędzy świętami. My jeździliśmy do nich na kawę (mamy takie dwie ulubione kawiarenki, gdzie podają świetne kapucino i esspresso), ale w pozostałej części przetaczał się tak potworny tłum ludzi chętnych do wydawania pieniędzy, że aż nas to przerażało.

Wracając do rzeczywistości poświatecznej muszę napisać o całej aferze związanej z odmawianiem pomocy przez lekarzy dla ludzi najciężej chorych. Co roku o tej porze w szpitalach panuje straszny bałagan. Sama kiedyś przeżyłam gehennę z synem, któremu nikt nie chciał zdjąć gipsu ze zwichniętego barku, bo brak było wytycznych z Kasy chorych. W końcu osobiście ten gips ściągnęłam, bo już było tydzień po terminie a ja nie mogłam nigdzie się doprosić o pomoc. Sami powiedzcie co chorego obchodzą jakieś tam nowe czy stare wytyczne z NFZ , chorego interesuje tylko konkretna pomoc. I jak to możliwe , że praktycznie w całym kraju ludzie byli przyjmowani na strych zasadach a w kilku szpitalach im tej pomocy odmówiono? To jest poprostu skandal i tyle.
Ostatnie misiące poświęciłam również na walkę z instytucją rzecznika praw dla niepełnosprawnych. W każdej gminie jest taka osoba, tyletylko, że w mojej jest potwornie niekompetetna. Pisałam już kiedyś o swojej przyjaciółce, która ma syna na wózku. Do tej pory gmina zapewniała mu darmowy dowóz do szkoły. Niestety w tym roku rozpoczął on naukę w szkole ponadlicealnej i zgodnie z przepisami taki dojazd mu się nie należy. Oczywiście uruchomiłyśmy całą machinerię znajomych i dowiedziałyśmy się, że taki dowóz należy mu się z PFRON, ale dokumenty trzeba było złożyć przed rozpoczęciem semestru. Oczywiście nikt o tym tej mojej przyjaciółki nie powiadomił i do października dziecko jeździło dojazdem z gminy , bo tam ona te dokumenty już w czasie wakacji złożyła. Dopiero w październiku cała ta rzecznik dopatrzyła się błędu, ale oczywiscie nie podała, gdzie o taki dowóz należy się zwrócić. A okazuje się, że nie tylko sam dowóz PEFRON oferuje , ale również dofinansowanie w zakupie pomocy szkolnych i podręczników. W drodze wyjątku nasz burmistrz dofinansował dojazdy od października do stycznia. A teraz, już zgodnie z zasadami będzie to robić PFRON. To się nóż w kieszeni otwiera, że człowiek opiekujący się niepełnosprawnym synem i jeszcze dwójką małych zdrowych dzieci oprócz dokumentów (i tak całego pliku) musi jakimiś dziwnymi drogami dowiadywać się o takich sprawach a taka piczka bierze pieniądze właśnie za to by o tym wiedzieć z mocy swojego urzędu. Poprostu ręce opadają. Ale ja tak tej sprawy nie zostawię, albo ją wyślą na jakieś szkolenia , albo niech dają kogoś, kto będzie się na takich sprawach znał.