niedziela, 27 listopada 2011

Nareszcie lepiej

Ciśnienie jeszcze do końca nie uregulowane, ale ogólnie czuję się zdecydowanie lepiej i mam jakiś nowy przypływ sił. Szczególnie miło spędziła ostatni weekend, bo były u mnie dzieci z wnukami i tym razem nie zmęczyły mnie wcale:) Malutki chodzi i bawi się zabawkami a dla wnusi kupiliśmy doniczkę do malowania, więc też była cała szczęśliwa a i ja chętnie z nią malowałam. Syn pod czujnym okiem męża robił pizzę, za którą wszyscy przepadamy. A synowa nareszcie pozwoliła nam zabrać małą na przyszły weekend do domu. Hurra!! będę miała wnusię na całe 3 dni dla siebie:) Już planuję na sobotę odwiedzenie tego nowego Centrum Kopernik.

Mama też czuje się trochę lepiej, mamy już zaplanowane wizyty u ortopedy i neurochirurga. Przedewszystkim psychicznie jest już mocniejsza a to dla mnie najważniejsze, bo dzięki temu opieka nad nią jest łatwiejsza.

Moje zwierzaki zmieniły się w trzy wielkie przytulanki:) Ciągle domagają się głaskania i przytulania. Chyba idzie zima:)

piątek, 11 listopada 2011

Ciągle chorobowo...

Już naprawdę mam dość wszelkich chorób i ciągłych wizyt u lekarzy. Chyba w związku z tak nagłą zmianą mojego trybu życia i menopauzą do walki ruszyło moje ciśnienie. Skoki były tak nagłe i dość wysokie, że popędziłam kurcgalopkiem do swojej pani doktór, a tam okazało się , że odeszła z pracy :( Zmuszona więc zostałam do wizyty u nowej doktorki. Wydaje mi się osobą równie kompetentną i skrupulatną jak ta wcześniejsza. Zmnieniła mi leki, niestety już po 3 dniach byłam u niej z powrotem, bo owszem, ciśnienie mi się wyrównało, ale za to kaszel i ból głowy w reakcji alergicznej nie dawały żyć. Zmieniła znowu na inny i dziś już nie kaszlę. I jeszcze z powodu zmian w procedurach, muszę iść do psychiatry, żeby przepisał mi lek na nerwicę, bo ona sama nie może. Już się umówiłam, żeby było szybciej idę prywatnie. Szkoda, że wcześniej o takich wymogach nie wiedziałam, to nie musiałabym wszystkiego załatwiać na raz.

W tzw. międzyczasie odwiedziły mnie dzieci z wnukami. Wnuczek zrobił się straszny słodziak i już sam maszeruje (ma dopiero 10 miesięcy) :)) Wnusia jak zwykle jest wielkim przytulakiem, kupiłam dla niej kilka rzeczy na jesień:) Mimo wszystko ich wizyta była dla mnie dość męcząca. Odwykłam od takiego rozgardiaszu :))

Muszę powiedzieć, że w tym wszystkim najlepsze jest to, że czuję wsparcie i miłość mojego męża , dzieci i przyjaciół, którzy aktywnie starają się pomóc mi w tych wszystkich kłopotach. Widocznie wybrałam ich dobrze, skoro sprawdzają się w biedzie.

Na koniec optymistycznie muszę powiedzieć, że brat się zreflektował i mam 3 dni wolne w tygodniu. Dzięki czemu mogę trochę więcej czasu poświęcić dla swojego męża i dla siebie. Mam nadzieję, że szybko wrócę do zdrowia i będę mogła być lepszym kompanem do zabawy dla moich wnuków. A poza tym już myślę o Gwiazdce i prezentach !!!! Przecież zbliża się magiczny czas , gdy spełniają się wszystkie marzenia:))