piątek, 8 stycznia 2010

Z Nowym Rokiem, nowym krokiem

Na początku przepraszam, że się tak długo nie odzywałam, ale wpadłam w czarną dziurę, tak głęboką, że dopiero teraz zaczyna mnie być z niej trochę widać (tak powiedzmy czubek nosa).
Musiałam się poodcinać od wszystkiego. Teraz wracam i mam silne postanowienie, że na dłużej tu zagoszczę. Dziękuję wszystkim za życzenia i nawzajem życzę Wam wszystkiego najlepszego.

Czas Świąt minął mi w przyjemnej rodzinnej atmosferze. Po raz pierwszy wszyscy świętowali u mnie , tak więc roboty trochę miałam, ale to taka praca, że człowiek z przyjemnością się napracuje. Sylwester spędziliśmy sami,uspokająjąc naszą sunię. A w następne dni chodziliśmy z rewizytami świątecznymi. Te wydłużone dni wolne bardzo się wszystkim przydały.

Pomimo kryzysu w warszawskich centrach handlowych miejsc parkingowych było brak w czasie pomiędzy świętami. My jeździliśmy do nich na kawę (mamy takie dwie ulubione kawiarenki, gdzie podają świetne kapucino i esspresso), ale w pozostałej części przetaczał się tak potworny tłum ludzi chętnych do wydawania pieniędzy, że aż nas to przerażało.

Wracając do rzeczywistości poświatecznej muszę napisać o całej aferze związanej z odmawianiem pomocy przez lekarzy dla ludzi najciężej chorych. Co roku o tej porze w szpitalach panuje straszny bałagan. Sama kiedyś przeżyłam gehennę z synem, któremu nikt nie chciał zdjąć gipsu ze zwichniętego barku, bo brak było wytycznych z Kasy chorych. W końcu osobiście ten gips ściągnęłam, bo już było tydzień po terminie a ja nie mogłam nigdzie się doprosić o pomoc. Sami powiedzcie co chorego obchodzą jakieś tam nowe czy stare wytyczne z NFZ , chorego interesuje tylko konkretna pomoc. I jak to możliwe , że praktycznie w całym kraju ludzie byli przyjmowani na strych zasadach a w kilku szpitalach im tej pomocy odmówiono? To jest poprostu skandal i tyle.
Ostatnie misiące poświęciłam również na walkę z instytucją rzecznika praw dla niepełnosprawnych. W każdej gminie jest taka osoba, tyletylko, że w mojej jest potwornie niekompetetna. Pisałam już kiedyś o swojej przyjaciółce, która ma syna na wózku. Do tej pory gmina zapewniała mu darmowy dowóz do szkoły. Niestety w tym roku rozpoczął on naukę w szkole ponadlicealnej i zgodnie z przepisami taki dojazd mu się nie należy. Oczywiście uruchomiłyśmy całą machinerię znajomych i dowiedziałyśmy się, że taki dowóz należy mu się z PFRON, ale dokumenty trzeba było złożyć przed rozpoczęciem semestru. Oczywiście nikt o tym tej mojej przyjaciółki nie powiadomił i do października dziecko jeździło dojazdem z gminy , bo tam ona te dokumenty już w czasie wakacji złożyła. Dopiero w październiku cała ta rzecznik dopatrzyła się błędu, ale oczywiscie nie podała, gdzie o taki dowóz należy się zwrócić. A okazuje się, że nie tylko sam dowóz PEFRON oferuje , ale również dofinansowanie w zakupie pomocy szkolnych i podręczników. W drodze wyjątku nasz burmistrz dofinansował dojazdy od października do stycznia. A teraz, już zgodnie z zasadami będzie to robić PFRON. To się nóż w kieszeni otwiera, że człowiek opiekujący się niepełnosprawnym synem i jeszcze dwójką małych zdrowych dzieci oprócz dokumentów (i tak całego pliku) musi jakimiś dziwnymi drogami dowiadywać się o takich sprawach a taka piczka bierze pieniądze właśnie za to by o tym wiedzieć z mocy swojego urzędu. Poprostu ręce opadają. Ale ja tak tej sprawy nie zostawię, albo ją wyślą na jakieś szkolenia , albo niech dają kogoś, kto będzie się na takich sprawach znał.

4 komentarze:

  1. Witaj Kiciuszara, dobrze,ze jesteś.Myślałam,że odpuściłaś pisanie swego bloga.Co do służby? zdrowia to też mam z nimi porachunki.Przede wszystkim winni są ludzie w niej pracujący, a i część przepisów jest do 4 liter.Mam aktualnie w domu męża po ciężkiej i powikłanej operacji serca i teraz całą opiekę (kardiolog, internista, pielęgniarka) finansuję z własnych pieniędzy. Każdy wyjazd na badania to taxi, bo nie masz możliwości stanąć swoim autem tuż przy wejściu, a on może zrobić kilka kroków, bo więcej jeszcze nie może. Pielęgniarka, bo trzeba co tydzień badać krew, a ona nam to robi od ręki. I tak na każdym kroku.Gdy kilka dni po powrocie do domu dostał gorączki to tylko prywatny internista przyjechał po 22-ej, w śniegu i przy 15 stopniowym mrozie.I każdy rozkłada ręce, zasłaniając się nie istniejącymi przepisami. Pamiętasz co Ci kiedyś pisałam? Co dwie głowy to nie jedna, w razie czego puść do mnie maila.
    Trzymaj się dzielnie i miłego dla Ciebie, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo witaj:)))

    o służbie zdrowia powiem tylko tyle,że chyba im się co nieco poprzewracało.
    aczkolwiek, jak na razie na swoje kontakty z ową służbą nie mogę narzekac,ale widzę,co wyprawiają..i nie wiem,na ile to przepisy a na ile zwykłe ludzkie lenistwo i tumiwisizm.nie wiem..

    i wszystkiego dobrego w Nowym Roku:)

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja się bardzo cieszę z Twojego powrotu na łono! Mam nadzieję, że teraz juz jakoś bardziej systematycznie się będziesz udzielać. Najlepszego w 2010!

    OdpowiedzUsuń
  4. Annabell: to wszystko dlatego, że Twój mąż nie ma orzeczenia o niepełnosprawności (a powinna być możliwość wystawienie takiego zaświadczenia czasowo), bo gdyby miał to miasto zapewnia transport za 15 zł w każde miejsce w Wawie. To samo pielęgniarka. System jest, tylko nikt Cię o tym nie poinformuje a zgromadzenie potrzebnych zaświadczeń też trwa, więc właściwie wszyscy jeśli mogą to płacą prywatnie. Z drugiej strony znam tylu naciągaczy, że ręce opadają.

    Mijka: ja wiem, że ci w NFZ mają różne urzędnicze pomysły, ale na Boga jak lekarz może odmówić kontynuacji leczenia??? to mi się w głowie nie mieści. Swoją drogą ja również mam dobre doświadczenia ze służbą zdrowia ale może dlatego, że odpukać nikt poważnie w mojej rodzinie nie choruje. Ale ten przypadek z gipsem mojego syna był ładnych kilka lat temu. Natomiast ten niepełnosprawny chłopiec jeśli chodzi o opiekę lekarską ma wszystko zapewnione bez problemu.

    Zgago: postaram się!!! I dla Ciebie wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku:))

    OdpowiedzUsuń