Jutro jadę na pogrzeb :(
Kilka postów niżej pisałam o rodzinie, którą poznaliśmy dzięki tym naszym młodym znajomym. Mama , o której pisałam, że tak jej zazdroszczę energi życiowej i studiów miała wypadek na pielgrzymce rowerowej i jutro ją pochowamy:(
Nie mogę sobie poradzić z bólem po tej niespodziewanej śmierci. Dzień wcześniej z Nią rozmawiałam. Miałyśmy się niedługo spotkać :(
Naprawdę to niby dla mnie ktoś obcy, ledwo rok wcześniej poznany, ale to była taka osoba, że chciało się z nią być. Nawet niekoniecznie rozmawiać, poprostu siedzieć obok i patrzeć:(
Zostawiła męża i dwie córki, niby dorosłe, ale wiecie, że matka jest potrzebna zawsze, szczególnie taka mama:(
Niech ten rok już się skończy....
Kiciuszara, już się o Ciebie martwiłam, myślałam,że coś bardzo złego się z Tobą dzieje, bo tak długo nie dajesz znaku życia. A teraz znak dałaś, ale w takich smutnych okolicznościach.
OdpowiedzUsuńKażda śmierć nas zasmuca, każdy odchodząc zostawia po sobie pustkę. Dobrze,że choć dziewczyny już dorosłe.Myślę,że skoro była tak wspaniała osobą, przekazała im swe mądrości życiowe i one zostaną z nimi. Spróbuj wrócić na blogowisko, może będzie wreszcie lepiej?
Serdeczności,;)
Popieram Anabell-wróć na blogowisko!
OdpowiedzUsuńJa też się zastanawiałam co też się u Ciebie dzieje,że milczysz tyle czasu.
Śmierć boli,czasami nawet bardzo boli ale z czasem coraz mniej.
Przytulam bardzo mocno.
Najtrudniej pogodzic sie wlasnie ze smiercia tragiczna, nagla. Bardzo Ci wspolczuje i sciskam mocno.
OdpowiedzUsuńJeszcze troszkę i się skończy... Niestety, tak juz jest. 3maj się ciepło...
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Postaram się podnieść choć nowe problemy na horyzoncie.
OdpowiedzUsuńbardzo mi przykro, każda śmierć jest za szybko, a tu...ktoś skrzywdził...potrącił...smutno...
OdpowiedzUsuń