Jestem zmęczona, ale szczęsliwa:)
Wigilia udała się wyśmienicie, wnusia, prababcie i wszyscy inni byli weseli i uśmiechnięci. Żadnych kwasów, przymusów ani złych emocji:) Prezenty się podobały i każdy wychodził zadowolony (najmniej mój mąż, ktory wszystkich przywoził i rozwoził:)),
W pierwszy dzień Świąt spotkaliśmy się znowu w tym samym gronie i obżarliśmy za wszystkie czasy. Nawet się nie przymieżam do wagi:))
Pobawiłam się z wnusią , wyściskałam i wycałowałam (swoją drogą jaka ona grzeczna jest, jak potrafi sama się pobawić i dać rodzicom wytchnienie:). Synowa już bardzo "gruba", wnuczek rozwija się pięknie i chyba będzie duży:)
Dziś już tylko my i nasze mamy razem zjemy obiad i pogadamy. Dzieci pojadą do przyjaciół a do nas wieczorem (wracając od taty) nasi młodzi przyjaciele wpadną na kawę i ciastko:) Tak więc Święta miną w gronie najbliższych osób i w takiej atmosferze o jakiej zawsze marzyłam w dzieciństwie.
Pamiętam jak lubiłam wychodzić z psem na spacer i chodząc między blokami ogladałam stojące w oknach choinki i wymyślałam do nich szczęśliwe rodziny. Było mi wtedy smutno ale i dziwnie szczęśliwie, bo wiedziałam, że mój dom będzie taki ciepły dla moich przyszłych dzieci (chciałam mieć czworo), żeby Święta były dniami szczęśliwego obżarstwa:) I to chyba mi się udało w życiu, bo synek bardzo chętnie do mnie przyjeżdża na wszystkie święta (i nie tylko na święta,mam nadzieję).
Depresja gdzieś odeszła, czuję duży przypływ sił i pozytywnych emocji :)
niedziela, 26 grudnia 2010
czwartek, 23 grudnia 2010
piątek, 17 grudnia 2010
Przygotowania do Świat
W ramach przygotowań poprzyklejałam z wnusią na okna dekoracje świąteczne. Bardzo jej się podobało mycie okien i naklejanie naklejek:) Bardzo lubię jak przychodzi do mnie i pomaga w różnych pracach domowych, do których aż się rwie. I oczywiście uwielbia czekoladki, które babcia skrzętnie dla niej przechowuje w specjalnym pudełku, do którego ona ma swobodny dostęp.
Syn mi trochę wydoroślał i zaczynam w nim dostrzegać swojego "małego synka" a to co nawarstwiło się przez lata buntu i szukania swojej drogi, zaczyna z niego spadać jak spalona skóra ze zbyt opalonego ciała. Jeszcze ciągle za bardzo się przejmuje moimi uwagami, ale już częściej się z nich śmieje i wpuszcza jednym uchem a wypuszcza drugim:) Zawsze mu tłumaczyłam, że wcale nie zależy mi na tym, by robił tak jak ja mu podpowiadam, ma swój rozum i ma podejmować własne decyzje, ale przecież nie sposób matce powstrzymać się od dawania "dobrych rad".
Ja tak zawsze robiłam w stosunku do swojej mamy i uważałam to za normalne, ale jemu ciężko było się z tym pogodzić. Może dlatego, że mam u niego duży autorytet i liczy się z moim zdaniem, ale przecież nie jestem alfą i omegą a w dodatku to co dobre dla mnie, dla niego może być po prostu nie do przyjęcia. Dobre rady innych zawsze poddawałam weryfikacji własnego rozumu i robiłam tak jak on mi podpowiadał, uważając przy tym, że spojrzenie na problem z różnych stron daje mi lepsze instrumenty do wyboru mojej własnej drogi.
Syn mi trochę wydoroślał i zaczynam w nim dostrzegać swojego "małego synka" a to co nawarstwiło się przez lata buntu i szukania swojej drogi, zaczyna z niego spadać jak spalona skóra ze zbyt opalonego ciała. Jeszcze ciągle za bardzo się przejmuje moimi uwagami, ale już częściej się z nich śmieje i wpuszcza jednym uchem a wypuszcza drugim:) Zawsze mu tłumaczyłam, że wcale nie zależy mi na tym, by robił tak jak ja mu podpowiadam, ma swój rozum i ma podejmować własne decyzje, ale przecież nie sposób matce powstrzymać się od dawania "dobrych rad".
Ja tak zawsze robiłam w stosunku do swojej mamy i uważałam to za normalne, ale jemu ciężko było się z tym pogodzić. Może dlatego, że mam u niego duży autorytet i liczy się z moim zdaniem, ale przecież nie jestem alfą i omegą a w dodatku to co dobre dla mnie, dla niego może być po prostu nie do przyjęcia. Dobre rady innych zawsze poddawałam weryfikacji własnego rozumu i robiłam tak jak on mi podpowiadał, uważając przy tym, że spojrzenie na problem z różnych stron daje mi lepsze instrumenty do wyboru mojej własnej drogi.
niedziela, 12 grudnia 2010
Nareszcie już blisko koniec tego roku...
Nie pisałam choć czytałam wszystkie swoje obserwowane blogi i nawet czasami coś napisałam, ale byłam w takim dole psychicznym, że nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet jednej notki.
Już jest lepiej, bo zbliżają się moje ukochane Święta. Nie wiem dlaczego, ale Boże Narodzenie jest dla mnie zawsze Magiczne, a jeszcze w tym roku jest śnieg :) Kocham przygotowywanie dekoracji świątecznych, już od 6 grudnia robię łańcuchy i inne pierdółki. Oczywiście w tym roku już wnusia w nich trochę uczestniczyła, choć jeszcze nie ma cierpliwości do sklejania kółek:)
A już niedługo Nowy Rok a w nim zostanę znowu babcią, tym razem będzie to malutki chłopczyk :) Nie mogę się już doczekać. Dwoje wnuków to jest to!!!:)
W ramach Świąt to napracuję się jeszcze bardzo, bo we wszystkie dni są u mnie goście, na 100% obie nasze mamy oraz syn z synową i wnuczką a kto jeszcze zajrzy to też go chętnie przywitam. W Święta mogę przyjmować gości nawet w nadmiaże szczególnie odkąd posiadam zmywarkę. I tak zawsze gotuję dla "pułku wojska", więc jedzenia nie zabraknie a atmosfera napewno będzie miła, zadba o to mój mąż, ktory ma na podorędziu milion kawałów i śmiesznych opowiastek a i ja nie chwaląc się, przy takiej okazji, potrafię coś wesołego z siebie wydusić :)
Prezenty w tym roku będą symboliczne, ale przecież chodzi o pamięć a nie o finanse. Dla każdego coś miłego , a resztę funduszy trzymamy na potrzeby nowego członka rodziny.
Jak przeczytałam u Stardust, że ogarnął ją Duch Świąt, to i ja się odblokowałam. Nie wiem dlaczego, ale jej pisanie bardzo mnie podnosi na duchu, chyba dlatego, iż w gruncie rzeczy bardzo mam podobne podejście do życia w chwilach, gdy nie dopada mnie depresja. Blogowisko to wielka pomoc dla osób takich jak ja, co nie mogą się otworzyć a potrzebują poczucia obecności innych wokół siebie.
Życzę więc wszystkim takiego właśnie Ducha Świąt, co by im wszelkie smutki minęły :)
Już jest lepiej, bo zbliżają się moje ukochane Święta. Nie wiem dlaczego, ale Boże Narodzenie jest dla mnie zawsze Magiczne, a jeszcze w tym roku jest śnieg :) Kocham przygotowywanie dekoracji świątecznych, już od 6 grudnia robię łańcuchy i inne pierdółki. Oczywiście w tym roku już wnusia w nich trochę uczestniczyła, choć jeszcze nie ma cierpliwości do sklejania kółek:)
A już niedługo Nowy Rok a w nim zostanę znowu babcią, tym razem będzie to malutki chłopczyk :) Nie mogę się już doczekać. Dwoje wnuków to jest to!!!:)
W ramach Świąt to napracuję się jeszcze bardzo, bo we wszystkie dni są u mnie goście, na 100% obie nasze mamy oraz syn z synową i wnuczką a kto jeszcze zajrzy to też go chętnie przywitam. W Święta mogę przyjmować gości nawet w nadmiaże szczególnie odkąd posiadam zmywarkę. I tak zawsze gotuję dla "pułku wojska", więc jedzenia nie zabraknie a atmosfera napewno będzie miła, zadba o to mój mąż, ktory ma na podorędziu milion kawałów i śmiesznych opowiastek a i ja nie chwaląc się, przy takiej okazji, potrafię coś wesołego z siebie wydusić :)
Prezenty w tym roku będą symboliczne, ale przecież chodzi o pamięć a nie o finanse. Dla każdego coś miłego , a resztę funduszy trzymamy na potrzeby nowego członka rodziny.
Jak przeczytałam u Stardust, że ogarnął ją Duch Świąt, to i ja się odblokowałam. Nie wiem dlaczego, ale jej pisanie bardzo mnie podnosi na duchu, chyba dlatego, iż w gruncie rzeczy bardzo mam podobne podejście do życia w chwilach, gdy nie dopada mnie depresja. Blogowisko to wielka pomoc dla osób takich jak ja, co nie mogą się otworzyć a potrzebują poczucia obecności innych wokół siebie.
Życzę więc wszystkim takiego właśnie Ducha Świąt, co by im wszelkie smutki minęły :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)