wtorek, 26 maja 2009

Dzień Matki

Dzięki Bogu, obie nasze mamy jeszcze żyją i mają się względnie dobrze. Kupiłam więc przepiękne kwiaty doniczkowe i porozwoziliśmy. Dla teściowej, która ma zielony palec storczyk tym razem kolorowy (na dzień kobiet dostała biały) a dla mojej mamy zwykłe, żółte begonnie. Obie były zachwycone :) Sama od syna dostałam bukiet białych róż.



I tak mie naszła chwila refleksji. Jak bardzo to nasze życie kołem się toczy. Jeszcze nie tak dawno, byłam tylko córką, teraz jestem i mamą i córką i babcią. A przecież w pamięci mam tak dobrze zapisane marzenia z lat szczenięcych o tym, by wyjść za mąż i mieć dzieci (dużo) a już dziś mogę się z tych marzeń rozliczyć. Zamiast conajmniej czwórki mam tylko jedno dziecko i zamiast ukochanej córki Madzi równie ukochanego syna. Życie i rozsądek zminimalizowały te moje marzenia.

Wnuczka wnosi w moje życie dużo radości i pozwala spełnić następne marzenie o kupowaniu tych prześlicznych malusieńkich sukienek z falbankami, których tak mi brakowało.



Gdy czytam o tych wszystkich przebojowych kobietach ,co to i na góry się wspinają i w morzu nurkują a i marzą o podróżach dookoła świata, to tak sobie myślę, że te moje marzenia były jakieś takie strasznie przyziemne. Ja na góry nie będę wchodzic, bo boję się wysokości a i o takich podróżach nie marzę , bo po pierwsze boję się robaków (więc wszelkie dżungle i nne takie odpadają) a poza tym latanie samolotem jest dla mnie strasznie nudne a długa jazda samochodem strasznie uciążliwa. Zostaje kolej, ale jak się trafi na mardnych podróznych to tez do kitu. Nurkowanie odpada, bo klopoty z sercem, to co mi zostaje ??
Dom i szczęśliwe zycie :)

4 komentarze:

  1. Bo my jestesmy normalne kobiety,nie z tych co to się muszą dowartościowywać.Wejdzie taka na najwyższy szczyt i uważa,że to jej właśnie do szczęścia było potrzebne.I one raczej samotne chyba,nie za bardzo spełnione w uczuciach?
    Takie babochłopy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, może gdyby ten mój ukochany na jakieś ekstremalne podróże mocno mnie namawiał to pewnie bym się zgodziła, ale nasze największe szaleństwo to Rzym w styczniu:)
    Kochamy zwiedzać , ale wygoda jednak musi być zagwarantowana :)
    Powiem więcej, to co napełnia mnie największym szczęściem to odnalezienie "motyli w brzuchu", po dwudziestoparoletnim stażu małżeńskim w momencie, gdy zostaliśmy "sami" w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Otóz to, otóż to! Te motyle po latach - bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
  4. szybko! przepis na motyle, potrzebuję na gwałt!

    OdpowiedzUsuń