wtorek, 3 stycznia 2012

Noworoczne sprawozdanie z frontu :)

Święta przeszły w idealnej atmosferze, z górą prezentów dla wszystkich a dla mojej wnusi to poprostu Mount Everest :))Było tak jak lubię , rodzinnie, wesoło i bogato na stole :) W drugi dzień Świąt mąż się rozłożył na grypę i do tej pory jeszcze nie wydobrzał całkiem. Mnie brało, ale się wybroniłam, za to synowa załapała się na to samo (dobrze, że dzieci i babć nie pozarażał).

Sylwester spędziliśmy z naszymi młodymi przyjaciółmi na dobrym jedzeniu i obserwowaniu kotów ( przyjechali ze swoją kotką), oczywiście Maniek okazał się wielkim tchórzem a kicia była bardzo zainteresowana i nie przejmowała się nową znajomą, tylko pilnowała misek:))

Mama ciągle jeszcze ma się nienajlepiej, choć już dużo lepiej chodzi. Syn ją wniósł do nas na rękach, ale zeszła już samodzielnie. W styczniu idziemy do neurochirurga i zobaczymy co on powie. Najważniejsze, że psychicznie się wzmocniła i nie daje mi tak do wiwatu jak na początku.

2011 był dla mnie ciężkim rokiem, ale mam szczerą nadzieję, że 2012 będzie dużo lepszy. Jedno z czego się cieszę to z większej bliskości z synem i częstszych odwiedzin wnuków. I mam nadzieję, że nasi młodzi przyjaciele też się zdecydują na dziecko i będę "przyszywaną" babcią dla ich dziecka.

Dla siebie pragnę tylko sił by to wszystko ogarnąć i zachować radość życia.

6 komentarzy:

  1. i tego ostatniego życzę Ci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogarniesz czy nie, to z zycia warto sie cieszyc:)

    OdpowiedzUsuń
  3. ;)
    ciesz się życiem,to chyba najistotniejsze w tym wszystkim;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielu małych i dużych radości :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego najlepszego z Nowym Rokiem! Oby faktycznie był lepszy, przyniósł same radości, li i jedynie :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za życzenia a i dla Was wszystkiego najlepszego:))

    OdpowiedzUsuń