Stardust mnie natchnęła swoją dywagacją, że z małymi dziećmi matka jakoś sobie radzi a z dorosłymi to już jest gorzej. Ja swojego jedynaka silną ręką wychowywałam, bo po pierwsze chłop (a jak jest z nimi to każda z nas wie) a po drugie jedynak, więc musi sobie radę dać w życiu sam, bo oparcia w rodzeństwie mieć nie będzie. Starałam się bardzo a jak wyszło ? Cóż narzekać nie mogę, ale do zadowolenia jest mi daleko. Najbardziej mnie smuci to, że on jest wypisz wymaluj jak ja z lat młodosci. Tak samo nerwowy, tak samo wybuchowy, tak samo bezkompromisowy i taki trudny w codziennym pożyciu.
Mnie przeszło dopiero po trzydziestce, czy i moja synowa też będzie musiała tyle lat czekać ?
Zawsze wydawało mi się, że mój trudny charakter bierze się z traumatycznego dzieciństwa i problemów hormonalnych, ale po synu widzę, że to nie tak. On zachowuje się dokładnie tak samo jak ja i nawet używa tych samych technik manipulacji co ja. Problemy psychiczne, które miałam ze sobą (depresję) odziedziczył on. Nie umiem do niego trafić, ani mu pomóc. Najbardziej wkurzajace jest to, że on (tak jak ja wtedy) nie widzi problemu. Uważa, że wszystko jest ok.
Nie widzi, że krzywdzi swoim postępowaniem nas i żonę. Nie myślcie, ze krzywdzi w sposób fizyczny, on tylko potrafi zepsuć nam każde , nawet najbardziej miłe spotkanie. Nie zawsze, czasami, ale jest to bardzo denerwujące i przykre.
Sama nie wiem co mam z nim zrobić. Do psychologa nie chce iść, rozmawiać na ten temat z nami też nie potrafi. A wiem z własnego doświadczenia jak ciężko mu z tym żyć.
Wiesz, z przykrością zauważyłam,że dzieci z największą łatwościa dziedziczą nasze niemiłe cechy.Jeżeli można Ci coś doradzić- napisz coś w rodzaju pamiętnika, lub wspomnień i albo daj mu to ręki z tekstem: "chcę, abys coś o swojej matce wiedział", albo mu wyślij. Oczywiście w żadnym miejscu nie rób odniesienia do niego, jego charakteru itp.Pewnie bez trudu rozpozna w tym tekście swoje mankamenty. Oczywiście napisz również jak z tego wszystkiego wychodziłaś. Autorytetu Ci z tego powodu nie ubędzie, bo już go i tak nie masz. Możesz jeszcze wybrać się po poradę fachową do psychoterapeuty, albo poszperac w książkach. Ale spróbuj z tym listem,
OdpowiedzUsuńnasze dorosłe dzieci potrafią docenić nasza szczerość. Powodzenia, Kiciuszara,
No cóż,nasze dzieci nie zawsze dziedziczą po nas pożądane cechy charakteru...
OdpowiedzUsuńPopieram anabell.
Napisz do niego taki otwarty list i opisz swoje zmagania.
Powodzenia.
napisz.jeżeli nie chce porozmawiać.
OdpowiedzUsuńMoje Dwie też po mamusi co nieco odziedziczyły,obie są trudne i na dodatek nadwrażliwe.stany depresyjne ma Starsza(kiedyś nawet sięgnęła po nożyk,ciężko było),wiem,że trudno im żyć,bo są wyalienowane a nie takie jak reszta ich koleżanek.
Starsza znalazła sobie kumpli dopiero w liceum,Młodsza ma ich sporo,ale jednak siedzi sama(bo nie lubi z kimś),czyta co innego,słucha czego innego..
ale pocieszające jest to,ze z takich wyrastają ciekawi,wartościowi ludzie.
i myślę,że jak On to przeczyta,to może się nie zmieni,ale przemyśli.i nauczy z tym żyć.
Kochana moj tez byl wychowany zelazna reka, bo ja innej nie mam:)) To co napisalam ze mnie wkurwil dotyczylo faktu ze sam powiedzial ze przyjedzie do nas na 16:30 tym czasem do 18:30 ani sie nie pokazal ani nie odbieral zadnych telefonow. W takiej sytuacji kazda matka dostalaby wkurwa, bo nie wiesz czy cos sie nie stalo. A potem Ci taki przychodzi i mowi "mialem problem, ale nie chce na ten temat rozmawiac" i po sprawie. Co mozesz zrobic? zmusic do zwierzen? no ja akurat sie do tego nie nadaje, bo sama nie lubilam jak ktos chcial mnie wyciagnac na rozmowy na ktore nie mialam ochoty. Generalnie to ja sie nie wtracam, zyje sobie tak jak chce, bo uwazam ze ma do tego prawo. Ja tez nie chcialam zeby sie do mnie wtracano i o tym pamietam:)))
OdpowiedzUsuńZdecydowanie popieram anabell. Rozmowa dwóch trudnych charakterów mogłaby zejść na manowce. Skoro znasz swój charakter, z perspektywy czasu widzisz, gdzie popełniałaś błedy, to nie trudno będzie Ci wytłumaczyć synowi dlaczego jego postępowanie jest niewłaściwe. List mógłby być dobrą formą komunikacji:)))))
OdpowiedzUsuńNO, nie jest łatwo z synami... Mój nie najgorszy, ale bardzo egoistycznie nastawiony na swoją aktualną najbliższą rodzinę, znaczy prawie-synową i wnuka. Reszta świata, w tym rodzice i siostra, mało go obchodzą. O tyle jedynie, o ile mogą się do czegoś przydać... I też w głowę zachodzę, gdzie zrobiliśmy błędy!
OdpowiedzUsuńa z Córkami nie lepiej:) na dodatek, jak uparte po mamusi!
OdpowiedzUsuńkurna, bidulka jesteś, bo wiesz co go czeka...jakie to trudne jest i co mogłoby pomóc a on...nic...
OdpowiedzUsuńwytrwałości
To tak ogólnie odpowiem: rozmawiałam z nim teraz i doszlismy do konkluzji, że zacznie leczenie. Ja jednak kobietą jestem, mnie przeszło "samo" o tyle, że jak skończyły się kłopoty z hormonami to mniej w te depresje wpadam, tak bardziej po wierzchu to się odbywa.
OdpowiedzUsuńMnie przy zdrowych zmysłach trzymał on póki był mały a teraz "nowa-stara" miłość do męża i jego nieustanne wsparcie. Ale myśmy się dobrali i dotarli ze sobą a syn z synową to nie wiem czy wytrzymają, są strasznie różni i tylko wnuczka im wyszła.