Przez te kilka dni nie zaglądałam na blogi, bo wiele działo się w moim życiu realnym. Burza już przeszła , ale niesmak pozostał. Jak już wszystko przetrawię, to opiszę, na razie jeszcze mi się czkawką odbija.
Ostatniej soboty odwiedziliśmy rodziców naszych młodych przyjaciół. Jestem z jednej strony zachwycona tymi nowo poznanymi ludźmi, z drugiej strony uświadomiłam sobie, że przy najlepszej swojej woli daleko mi do takiej ciepłej rodziny jaką oni stworzyli. Już się nie dziwię, że ci młodzi są tacy poukładni i "normalni". Bardzo się cieszę z tej nowej znajomości , bo to tacy ludzie, którzy warci są głębszego poznania. Nie da się ich nie lubić od pierwszego wejrzenia. Główną osobowością jest tata, który w wieku 50 lat zostawił karierę urzędnika i kupił sobie tira, by jeździć po całej europie. Podziwiam go szczerze, bo mnie na taką voltę nie byłoby stać. Mama natomiast właśnie kończy studia. Uczy się bardzo dobrze i ma nawet stypendium naukowe !. A jednocześnie bardzo dbają o swoje dzieci i starają się im dać wszystko co tylko mogą.Bardzo się cieszę, że ich poznałam. Już jesteśmy umówieni na grzyby i jazdę konną. (Ja na konia nigdy!!!).
Powiem szczerze, jestem zazdrosna (oczywiście w pozytywnym znaczeniu), że tak można powolutku swoje życie poukładać. Mnie brakuje tego zdrowia psychicznego, tej woli działania, tej energii. Ale podobno oni z takich rodzin pochodzą, mają ileś tam braci i sióstr, którzy ich wspierają i pomagają, jeszcze żyjących i pracujących rodziców. Nawet dziadkowie jeszcze żyją i prowadzą aktywne życie. Prawie jak w bajce :)
Tak po prawdzie to nie żadna bajka. To normalność. A jednak tak rzadka....
OdpowiedzUsuńniestety rzadka..a szkoda:)bo piękniej by było.
OdpowiedzUsuńAle Kicuszara, nie ma przeszkód nie do pokonania.Ty z czasem też masz szansę na stworzenie takiej rodziny.Przecież syn już się zgodził na pójście do lekarza, a gdy jemu się poprawi, wszystko zacznie się prostować.To,że miało się niezbyt fajne dzieciństwo nie zamyka przed nami dążenia do wyprostowania wszystkiego i ułożenia sobie wg. własnego uznania.Wiem to po sobie.Przecież pozytywne wzorce można czerpać nie tylko od własnych rodziców.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Podpatruj i się ucz, kochana:))) Jest stare przysłowie, "kto z kim przystaje...". I warto mieć takich ludzi wokół siebie:))))))
OdpowiedzUsuńale jeśli ktoś nie lubi aktywnie...to może leniuchować, dobrze:)))))
OdpowiedzUsuńMacie rację, muszę tylko podpatrzyć jak to się robi. Syn ostanio jak do rany przyłóż. Robi postępy. Żeby jeszcze tylko mógł spać i będzie dobrze. Wnusia też coraz fajniejsza, coraz więcej mówi i uczy babcię angielskiego:) Swoją drogą to bardzo ciekawe, że dziecko po polsku wszystko rozumie , ale mówi po angielsku.
OdpowiedzUsuńNo właśnie,dlaczego ta normalność jest tak rzadko spotykana?
OdpowiedzUsuńjuż wiem..bo wymaga za dużo zachodu..dlatego tak rzadko.
OdpowiedzUsuńleniuchujesz? :)
OdpowiedzUsuńZbieram się w sobie, żeby napisać posta, ale mi ta moja czkawka ciągle nie przechodzi:(
OdpowiedzUsuńe, tam, wykręcasz się:)
OdpowiedzUsuń