Jestem zmęczona, ale szczęsliwa:)
Wigilia udała się wyśmienicie, wnusia, prababcie i wszyscy inni byli weseli i uśmiechnięci. Żadnych kwasów, przymusów ani złych emocji:) Prezenty się podobały i każdy wychodził zadowolony (najmniej mój mąż, ktory wszystkich przywoził i rozwoził:)),
W pierwszy dzień Świąt spotkaliśmy się znowu w tym samym gronie i obżarliśmy za wszystkie czasy. Nawet się nie przymieżam do wagi:))
Pobawiłam się z wnusią , wyściskałam i wycałowałam (swoją drogą jaka ona grzeczna jest, jak potrafi sama się pobawić i dać rodzicom wytchnienie:). Synowa już bardzo "gruba", wnuczek rozwija się pięknie i chyba będzie duży:)
Dziś już tylko my i nasze mamy razem zjemy obiad i pogadamy. Dzieci pojadą do przyjaciół a do nas wieczorem (wracając od taty) nasi młodzi przyjaciele wpadną na kawę i ciastko:) Tak więc Święta miną w gronie najbliższych osób i w takiej atmosferze o jakiej zawsze marzyłam w dzieciństwie.
Pamiętam jak lubiłam wychodzić z psem na spacer i chodząc między blokami ogladałam stojące w oknach choinki i wymyślałam do nich szczęśliwe rodziny. Było mi wtedy smutno ale i dziwnie szczęśliwie, bo wiedziałam, że mój dom będzie taki ciepły dla moich przyszłych dzieci (chciałam mieć czworo), żeby Święta były dniami szczęśliwego obżarstwa:) I to chyba mi się udało w życiu, bo synek bardzo chętnie do mnie przyjeżdża na wszystkie święta (i nie tylko na święta,mam nadzieję).
Depresja gdzieś odeszła, czuję duży przypływ sił i pozytywnych emocji :)
niedziela, 26 grudnia 2010
czwartek, 23 grudnia 2010
piątek, 17 grudnia 2010
Przygotowania do Świat
W ramach przygotowań poprzyklejałam z wnusią na okna dekoracje świąteczne. Bardzo jej się podobało mycie okien i naklejanie naklejek:) Bardzo lubię jak przychodzi do mnie i pomaga w różnych pracach domowych, do których aż się rwie. I oczywiście uwielbia czekoladki, które babcia skrzętnie dla niej przechowuje w specjalnym pudełku, do którego ona ma swobodny dostęp.
Syn mi trochę wydoroślał i zaczynam w nim dostrzegać swojego "małego synka" a to co nawarstwiło się przez lata buntu i szukania swojej drogi, zaczyna z niego spadać jak spalona skóra ze zbyt opalonego ciała. Jeszcze ciągle za bardzo się przejmuje moimi uwagami, ale już częściej się z nich śmieje i wpuszcza jednym uchem a wypuszcza drugim:) Zawsze mu tłumaczyłam, że wcale nie zależy mi na tym, by robił tak jak ja mu podpowiadam, ma swój rozum i ma podejmować własne decyzje, ale przecież nie sposób matce powstrzymać się od dawania "dobrych rad".
Ja tak zawsze robiłam w stosunku do swojej mamy i uważałam to za normalne, ale jemu ciężko było się z tym pogodzić. Może dlatego, że mam u niego duży autorytet i liczy się z moim zdaniem, ale przecież nie jestem alfą i omegą a w dodatku to co dobre dla mnie, dla niego może być po prostu nie do przyjęcia. Dobre rady innych zawsze poddawałam weryfikacji własnego rozumu i robiłam tak jak on mi podpowiadał, uważając przy tym, że spojrzenie na problem z różnych stron daje mi lepsze instrumenty do wyboru mojej własnej drogi.
Syn mi trochę wydoroślał i zaczynam w nim dostrzegać swojego "małego synka" a to co nawarstwiło się przez lata buntu i szukania swojej drogi, zaczyna z niego spadać jak spalona skóra ze zbyt opalonego ciała. Jeszcze ciągle za bardzo się przejmuje moimi uwagami, ale już częściej się z nich śmieje i wpuszcza jednym uchem a wypuszcza drugim:) Zawsze mu tłumaczyłam, że wcale nie zależy mi na tym, by robił tak jak ja mu podpowiadam, ma swój rozum i ma podejmować własne decyzje, ale przecież nie sposób matce powstrzymać się od dawania "dobrych rad".
Ja tak zawsze robiłam w stosunku do swojej mamy i uważałam to za normalne, ale jemu ciężko było się z tym pogodzić. Może dlatego, że mam u niego duży autorytet i liczy się z moim zdaniem, ale przecież nie jestem alfą i omegą a w dodatku to co dobre dla mnie, dla niego może być po prostu nie do przyjęcia. Dobre rady innych zawsze poddawałam weryfikacji własnego rozumu i robiłam tak jak on mi podpowiadał, uważając przy tym, że spojrzenie na problem z różnych stron daje mi lepsze instrumenty do wyboru mojej własnej drogi.
niedziela, 12 grudnia 2010
Nareszcie już blisko koniec tego roku...
Nie pisałam choć czytałam wszystkie swoje obserwowane blogi i nawet czasami coś napisałam, ale byłam w takim dole psychicznym, że nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet jednej notki.
Już jest lepiej, bo zbliżają się moje ukochane Święta. Nie wiem dlaczego, ale Boże Narodzenie jest dla mnie zawsze Magiczne, a jeszcze w tym roku jest śnieg :) Kocham przygotowywanie dekoracji świątecznych, już od 6 grudnia robię łańcuchy i inne pierdółki. Oczywiście w tym roku już wnusia w nich trochę uczestniczyła, choć jeszcze nie ma cierpliwości do sklejania kółek:)
A już niedługo Nowy Rok a w nim zostanę znowu babcią, tym razem będzie to malutki chłopczyk :) Nie mogę się już doczekać. Dwoje wnuków to jest to!!!:)
W ramach Świąt to napracuję się jeszcze bardzo, bo we wszystkie dni są u mnie goście, na 100% obie nasze mamy oraz syn z synową i wnuczką a kto jeszcze zajrzy to też go chętnie przywitam. W Święta mogę przyjmować gości nawet w nadmiaże szczególnie odkąd posiadam zmywarkę. I tak zawsze gotuję dla "pułku wojska", więc jedzenia nie zabraknie a atmosfera napewno będzie miła, zadba o to mój mąż, ktory ma na podorędziu milion kawałów i śmiesznych opowiastek a i ja nie chwaląc się, przy takiej okazji, potrafię coś wesołego z siebie wydusić :)
Prezenty w tym roku będą symboliczne, ale przecież chodzi o pamięć a nie o finanse. Dla każdego coś miłego , a resztę funduszy trzymamy na potrzeby nowego członka rodziny.
Jak przeczytałam u Stardust, że ogarnął ją Duch Świąt, to i ja się odblokowałam. Nie wiem dlaczego, ale jej pisanie bardzo mnie podnosi na duchu, chyba dlatego, iż w gruncie rzeczy bardzo mam podobne podejście do życia w chwilach, gdy nie dopada mnie depresja. Blogowisko to wielka pomoc dla osób takich jak ja, co nie mogą się otworzyć a potrzebują poczucia obecności innych wokół siebie.
Życzę więc wszystkim takiego właśnie Ducha Świąt, co by im wszelkie smutki minęły :)
Już jest lepiej, bo zbliżają się moje ukochane Święta. Nie wiem dlaczego, ale Boże Narodzenie jest dla mnie zawsze Magiczne, a jeszcze w tym roku jest śnieg :) Kocham przygotowywanie dekoracji świątecznych, już od 6 grudnia robię łańcuchy i inne pierdółki. Oczywiście w tym roku już wnusia w nich trochę uczestniczyła, choć jeszcze nie ma cierpliwości do sklejania kółek:)
A już niedługo Nowy Rok a w nim zostanę znowu babcią, tym razem będzie to malutki chłopczyk :) Nie mogę się już doczekać. Dwoje wnuków to jest to!!!:)
W ramach Świąt to napracuję się jeszcze bardzo, bo we wszystkie dni są u mnie goście, na 100% obie nasze mamy oraz syn z synową i wnuczką a kto jeszcze zajrzy to też go chętnie przywitam. W Święta mogę przyjmować gości nawet w nadmiaże szczególnie odkąd posiadam zmywarkę. I tak zawsze gotuję dla "pułku wojska", więc jedzenia nie zabraknie a atmosfera napewno będzie miła, zadba o to mój mąż, ktory ma na podorędziu milion kawałów i śmiesznych opowiastek a i ja nie chwaląc się, przy takiej okazji, potrafię coś wesołego z siebie wydusić :)
Prezenty w tym roku będą symboliczne, ale przecież chodzi o pamięć a nie o finanse. Dla każdego coś miłego , a resztę funduszy trzymamy na potrzeby nowego członka rodziny.
Jak przeczytałam u Stardust, że ogarnął ją Duch Świąt, to i ja się odblokowałam. Nie wiem dlaczego, ale jej pisanie bardzo mnie podnosi na duchu, chyba dlatego, iż w gruncie rzeczy bardzo mam podobne podejście do życia w chwilach, gdy nie dopada mnie depresja. Blogowisko to wielka pomoc dla osób takich jak ja, co nie mogą się otworzyć a potrzebują poczucia obecności innych wokół siebie.
Życzę więc wszystkim takiego właśnie Ducha Świąt, co by im wszelkie smutki minęły :)
wtorek, 3 sierpnia 2010
Ciężkiego roku ciąg dalszy..
Jutro jadę na pogrzeb :(
Kilka postów niżej pisałam o rodzinie, którą poznaliśmy dzięki tym naszym młodym znajomym. Mama , o której pisałam, że tak jej zazdroszczę energi życiowej i studiów miała wypadek na pielgrzymce rowerowej i jutro ją pochowamy:(
Nie mogę sobie poradzić z bólem po tej niespodziewanej śmierci. Dzień wcześniej z Nią rozmawiałam. Miałyśmy się niedługo spotkać :(
Naprawdę to niby dla mnie ktoś obcy, ledwo rok wcześniej poznany, ale to była taka osoba, że chciało się z nią być. Nawet niekoniecznie rozmawiać, poprostu siedzieć obok i patrzeć:(
Zostawiła męża i dwie córki, niby dorosłe, ale wiecie, że matka jest potrzebna zawsze, szczególnie taka mama:(
Niech ten rok już się skończy....
Kilka postów niżej pisałam o rodzinie, którą poznaliśmy dzięki tym naszym młodym znajomym. Mama , o której pisałam, że tak jej zazdroszczę energi życiowej i studiów miała wypadek na pielgrzymce rowerowej i jutro ją pochowamy:(
Nie mogę sobie poradzić z bólem po tej niespodziewanej śmierci. Dzień wcześniej z Nią rozmawiałam. Miałyśmy się niedługo spotkać :(
Naprawdę to niby dla mnie ktoś obcy, ledwo rok wcześniej poznany, ale to była taka osoba, że chciało się z nią być. Nawet niekoniecznie rozmawiać, poprostu siedzieć obok i patrzeć:(
Zostawiła męża i dwie córki, niby dorosłe, ale wiecie, że matka jest potrzebna zawsze, szczególnie taka mama:(
Niech ten rok już się skończy....
sobota, 29 maja 2010
Ciężki ten rok..
Tak sobie myślę, że mógłby się ten rok już skończyć, bo same tylko troski przynosi. Nie piszę, bo musiałabym tylko się skarżyć ...
Nawet dla Polski ten rok pod złą gwiazdą się zaczął. Najpierw mroźna i długa zima (właśnie od stycznia), potem ten straszny wypadek, teraz powódź ciekawe jak będzie dalej. Byle nie Kaczyński na prezydenta , bo to już byłby szczyt.
Nie pałam jakąś specjalną miłością do Komorowskiego, ale myślę, że to dość przyzwoity człowiek, który nam wstydu nie przyniesie a jednocześnie pozwoli wykazać się rządzącym, bo nie będzie każdej ustawy wetować.
Z okazji dnia mamy odwiedziłam nasze rodzicielki i mam taką refleksję, że przynajmniej te moje obie babcie przyjmować prezentów nie umieją:) Szlag mnie trafia jak mówią "ale po co tyle pieniędzy wydaliście?". No kurczę, rzeczywiście najlepiej przynieść laurkę , po co się wysilać na wymyślanie jakiś przyjemności dla nich, ech.
U mnie bez zmian, cały czas walczę z tą moją depresją i innymi przypadłościami, a ta aura za oknem wcale mi w tym nie pomaga.
Życzę sobie i Wam więcej szczęścia w nadchodzących miesiącach. Pozdrawiam:)
Nawet dla Polski ten rok pod złą gwiazdą się zaczął. Najpierw mroźna i długa zima (właśnie od stycznia), potem ten straszny wypadek, teraz powódź ciekawe jak będzie dalej. Byle nie Kaczyński na prezydenta , bo to już byłby szczyt.
Nie pałam jakąś specjalną miłością do Komorowskiego, ale myślę, że to dość przyzwoity człowiek, który nam wstydu nie przyniesie a jednocześnie pozwoli wykazać się rządzącym, bo nie będzie każdej ustawy wetować.
Z okazji dnia mamy odwiedziłam nasze rodzicielki i mam taką refleksję, że przynajmniej te moje obie babcie przyjmować prezentów nie umieją:) Szlag mnie trafia jak mówią "ale po co tyle pieniędzy wydaliście?". No kurczę, rzeczywiście najlepiej przynieść laurkę , po co się wysilać na wymyślanie jakiś przyjemności dla nich, ech.
U mnie bez zmian, cały czas walczę z tą moją depresją i innymi przypadłościami, a ta aura za oknem wcale mi w tym nie pomaga.
Życzę sobie i Wam więcej szczęścia w nadchodzących miesiącach. Pozdrawiam:)
poniedziałek, 12 kwietnia 2010
Żałoba....
To nie był mój Prezydent, przez niego przeżyłam największą biedę w swoim zyciu. Po dojściu do władzy jako Prezydent Warszawy, wstrzymał wszystkie kontrakty, bo jak twierdził "układ" opanował warszawę i on musi to wyczyścić. Skutecznie pozbawił dochodów ponad 100 tys. ludzi przez ponad rok. Efektem jego sprawdzenia, na 280 wniesionych do prokuratury wniosków 270 zostało oddalonych, a z tych 10 dwa zakończyły się wniesieniem spraw go sądu. A ci wszyscy podwykonawcy co zostali z niezapłaconymi fakturami, poprostu zbankrutowali lub musieli zamknąć działalność. To był taki "szeryf". Cała formacja PIS-u opiera sie na snuciu teorii spiskowych a to, że depczą przy tym życie zwykłych ludzi mają w nosie.
Ale gdy dowiedziałam się o tej katastrofie, płakałam i do tej pory czuję ogromny smutek. Nie życzyłam im śmierci, wręcz przeciwnie, chciałam im udowodnić, że można inaczej patrzeć na świat i ludzi. Jestem głęboko poruszona tą tragedią. Jest mi ich tak poprostu , po ludzku żal. Nie rozumiem tych wszystkich, którzy nad ich trumnami znowu snują jakieś teorie. To wielka tragedia nas wszystkich, nawet nie tylko Polaków, ale wogóle ludzi mających empatię dla tak nagle, tak niespodziewanie przerwanych losów ludzi, którzy jednak w naszym imieniu starali się zmieniać na lepsze życie wszystkich nas. Można się nie zgadzać z ich poglądami, ze sposobem w jaki sprawowali ten mandat, ale żal mi każdego z nich.
Ale gdy dowiedziałam się o tej katastrofie, płakałam i do tej pory czuję ogromny smutek. Nie życzyłam im śmierci, wręcz przeciwnie, chciałam im udowodnić, że można inaczej patrzeć na świat i ludzi. Jestem głęboko poruszona tą tragedią. Jest mi ich tak poprostu , po ludzku żal. Nie rozumiem tych wszystkich, którzy nad ich trumnami znowu snują jakieś teorie. To wielka tragedia nas wszystkich, nawet nie tylko Polaków, ale wogóle ludzi mających empatię dla tak nagle, tak niespodziewanie przerwanych losów ludzi, którzy jednak w naszym imieniu starali się zmieniać na lepsze życie wszystkich nas. Można się nie zgadzać z ich poglądami, ze sposobem w jaki sprawowali ten mandat, ale żal mi każdego z nich.
sobota, 3 kwietnia 2010
Wesołych Świąt:))
Na początku chciałabym wszystkim życzyć zdrowych, spokojnych i rodzinnych Świąt.
Dal mnie ten rok rozpoczął się cieżko i nadal nie mogę dojśc do ładu z wieloma sprawami. Nie będę jednak tutaj użalała się nad sobą. Chcę się tylko podzielić taką refleksją na temat kolejnej rocznicy śmierci Jana Pawła II. Mam do niego ogromny sentyment jako do człowieka, który starał się przekonać świat do dobroci i pojednania, ale niestety nie udało mu się to, dzięki tym, którzy go otaczali i którzy do tej pory stanowią twarz kościoła katolickiego. Osobiście jestem wierząca, ale nie w kościół, mam swoją własną wiarę i z tym mi dobrze. Muszę powiedzieć, że jego śmierć i cała ta atmosfera wspólnej straty bardzo mną wstrząsnęła. I patrząc wstecz myślę , ze coś jednak zostało z jego wysiłków w pojedyńczych ludziach.
Jeszcze raz życzę Wam wszystkiego najlepszego.
Dal mnie ten rok rozpoczął się cieżko i nadal nie mogę dojśc do ładu z wieloma sprawami. Nie będę jednak tutaj użalała się nad sobą. Chcę się tylko podzielić taką refleksją na temat kolejnej rocznicy śmierci Jana Pawła II. Mam do niego ogromny sentyment jako do człowieka, który starał się przekonać świat do dobroci i pojednania, ale niestety nie udało mu się to, dzięki tym, którzy go otaczali i którzy do tej pory stanowią twarz kościoła katolickiego. Osobiście jestem wierząca, ale nie w kościół, mam swoją własną wiarę i z tym mi dobrze. Muszę powiedzieć, że jego śmierć i cała ta atmosfera wspólnej straty bardzo mną wstrząsnęła. I patrząc wstecz myślę , ze coś jednak zostało z jego wysiłków w pojedyńczych ludziach.
Jeszcze raz życzę Wam wszystkiego najlepszego.
poniedziałek, 15 lutego 2010
Walentynki
Udało nam się w tym roku (zupełnie niechcący) świętować to święto kuligiem i ogniskiem z kiełbaskami. Zaczynam doceniać posiadanie zaprzyjaźnionych osób mieszkających na wsi:)) Już kiedyś pisałam o rodzicach naszych młodych przyjaciół i od nich właśnie dostaliśmy zaproszenie na kulig. Było cudownie. Biały las, padajacy drobno śnieg i ognisko to jest atrakcja nie do przecenienia szczególnie, że był to mój pierwszy raz.
Ostatnio ciągle tylko biegałam po lekarzach i takie parodniowe wakacje były bardzo przeze mnie porządane. A i mąż potrzebował trochę odpocząć od codziennej bieganiny. Szczególnie, że mieliśmy również niespodziewany pogrzeb wśród znajomych.
Mam nadzieję, że ta zima niedługo odejdzie, bo mam serdecznie dość pochmurnych dni. Lubię zimę, ale brakuje mi słońca. Nasza sunia ostatnio chorowała na grypę żołądkową (nigdy wcześniej nie słyszałam, że psy też taką miewają) i przez tydzień jeździliśmy z nią na zastrzyki z antybiotykiem.
Jedyną moją radością jest wnusia, która coraz piękniej mówi i bardzo chętnie do babci przychodzi:)
Ostatnio ciągle tylko biegałam po lekarzach i takie parodniowe wakacje były bardzo przeze mnie porządane. A i mąż potrzebował trochę odpocząć od codziennej bieganiny. Szczególnie, że mieliśmy również niespodziewany pogrzeb wśród znajomych.
Mam nadzieję, że ta zima niedługo odejdzie, bo mam serdecznie dość pochmurnych dni. Lubię zimę, ale brakuje mi słońca. Nasza sunia ostatnio chorowała na grypę żołądkową (nigdy wcześniej nie słyszałam, że psy też taką miewają) i przez tydzień jeździliśmy z nią na zastrzyki z antybiotykiem.
Jedyną moją radością jest wnusia, która coraz piękniej mówi i bardzo chętnie do babci przychodzi:)
czwartek, 21 stycznia 2010
Dzień babci
Moja wnusia ma dobrze, bo babć ci u nas bez liku. I moja i męża mama żyją, i jeszcze stare ciocie synowej też, więc dzień babci jest dla małej wyjątkowym świętem. Są tez dziadkowie daleko za granicą. Mała przestawiła się na język polski. Mówi coraz lepiej i dziadek ma przechlapane, bo już od wspólnej zabawy się nie wykręci. Dyryguje moja sunią i kicią tak, że wszyscy pokładamy się ze śmiechu. Kocham ją bardzo. Bycie babcią jest bardzo przyjemne, bo kiedy już się zmęczę to mogę ją oddać rodzicom i mieć święty spokój:)
Zdrowie mi coś szwankuje (ciśnienie) i mam juz zamówioną wizytę u lekarza. Pewnie stres się odzywa. Lubię zimę , ale ta wyjątkowo jakoś daje mi w kość. Może już za długo siedzę w domu??
Myślę o studiach , ale na razie na myśleniu się kończy. Nie mam pomysłu co chciałabym studiować. Wogóle nie mam pomysłu co chciałabym robić dalej. Samo siedzenie w domu już mi nie wystarcza a zapisanie się na wolontariat to przecież odpowiedzialność i jeśli nie podołam to co??Bywają przecież takie tygodnie, gdy nie mam wolnego dnia, ale i takie , w których przez wiekszą część czasu siedzę w domu i mogłabym komuś pomóc np. nauczyć kogoś włoskiego.
Mieliśmy wybrać się do Angli, ale niestety mąż nie ma teraz mozliwości nawet na kilka dni się wyrwać. A mnie jakoś szaro się zrobiło....
Zdrowie mi coś szwankuje (ciśnienie) i mam juz zamówioną wizytę u lekarza. Pewnie stres się odzywa. Lubię zimę , ale ta wyjątkowo jakoś daje mi w kość. Może już za długo siedzę w domu??
Myślę o studiach , ale na razie na myśleniu się kończy. Nie mam pomysłu co chciałabym studiować. Wogóle nie mam pomysłu co chciałabym robić dalej. Samo siedzenie w domu już mi nie wystarcza a zapisanie się na wolontariat to przecież odpowiedzialność i jeśli nie podołam to co??Bywają przecież takie tygodnie, gdy nie mam wolnego dnia, ale i takie , w których przez wiekszą część czasu siedzę w domu i mogłabym komuś pomóc np. nauczyć kogoś włoskiego.
Mieliśmy wybrać się do Angli, ale niestety mąż nie ma teraz mozliwości nawet na kilka dni się wyrwać. A mnie jakoś szaro się zrobiło....
środa, 13 stycznia 2010
Nowy Rok i nowe kłopoty..
Mój syn miał stłuczkę , już czwartą w ciągu dwóch lat. Tym razem z jego winy i tym razem jechał z wnuczką. Ręce mi opadły jak zaczął opowiadać , że zupełnie nie wie jak do niej doszło. Jakby miał zanik pamięci a przecież nie uderzył się w głowę, tylko w rękę. Jestem poważnie zaniepokojona i w sumie cieszę się, że teraz nie będzie prowadził samochodu. On sam stwierdził, że się boi. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Nie za szczęśliwie zaczął się dla nas ten nowy rok. Mam nadzieję , że następne dni okażą się lepsze.
Nie za szczęśliwie zaczął się dla nas ten nowy rok. Mam nadzieję , że następne dni okażą się lepsze.
piątek, 8 stycznia 2010
Z Nowym Rokiem, nowym krokiem
Na początku przepraszam, że się tak długo nie odzywałam, ale wpadłam w czarną dziurę, tak głęboką, że dopiero teraz zaczyna mnie być z niej trochę widać (tak powiedzmy czubek nosa).
Musiałam się poodcinać od wszystkiego. Teraz wracam i mam silne postanowienie, że na dłużej tu zagoszczę. Dziękuję wszystkim za życzenia i nawzajem życzę Wam wszystkiego najlepszego.
Czas Świąt minął mi w przyjemnej rodzinnej atmosferze. Po raz pierwszy wszyscy świętowali u mnie , tak więc roboty trochę miałam, ale to taka praca, że człowiek z przyjemnością się napracuje. Sylwester spędziliśmy sami,uspokająjąc naszą sunię. A w następne dni chodziliśmy z rewizytami świątecznymi. Te wydłużone dni wolne bardzo się wszystkim przydały.
Pomimo kryzysu w warszawskich centrach handlowych miejsc parkingowych było brak w czasie pomiędzy świętami. My jeździliśmy do nich na kawę (mamy takie dwie ulubione kawiarenki, gdzie podają świetne kapucino i esspresso), ale w pozostałej części przetaczał się tak potworny tłum ludzi chętnych do wydawania pieniędzy, że aż nas to przerażało.
Wracając do rzeczywistości poświatecznej muszę napisać o całej aferze związanej z odmawianiem pomocy przez lekarzy dla ludzi najciężej chorych. Co roku o tej porze w szpitalach panuje straszny bałagan. Sama kiedyś przeżyłam gehennę z synem, któremu nikt nie chciał zdjąć gipsu ze zwichniętego barku, bo brak było wytycznych z Kasy chorych. W końcu osobiście ten gips ściągnęłam, bo już było tydzień po terminie a ja nie mogłam nigdzie się doprosić o pomoc. Sami powiedzcie co chorego obchodzą jakieś tam nowe czy stare wytyczne z NFZ , chorego interesuje tylko konkretna pomoc. I jak to możliwe , że praktycznie w całym kraju ludzie byli przyjmowani na strych zasadach a w kilku szpitalach im tej pomocy odmówiono? To jest poprostu skandal i tyle.
Ostatnie misiące poświęciłam również na walkę z instytucją rzecznika praw dla niepełnosprawnych. W każdej gminie jest taka osoba, tyletylko, że w mojej jest potwornie niekompetetna. Pisałam już kiedyś o swojej przyjaciółce, która ma syna na wózku. Do tej pory gmina zapewniała mu darmowy dowóz do szkoły. Niestety w tym roku rozpoczął on naukę w szkole ponadlicealnej i zgodnie z przepisami taki dojazd mu się nie należy. Oczywiście uruchomiłyśmy całą machinerię znajomych i dowiedziałyśmy się, że taki dowóz należy mu się z PFRON, ale dokumenty trzeba było złożyć przed rozpoczęciem semestru. Oczywiście nikt o tym tej mojej przyjaciółki nie powiadomił i do października dziecko jeździło dojazdem z gminy , bo tam ona te dokumenty już w czasie wakacji złożyła. Dopiero w październiku cała ta rzecznik dopatrzyła się błędu, ale oczywiscie nie podała, gdzie o taki dowóz należy się zwrócić. A okazuje się, że nie tylko sam dowóz PEFRON oferuje , ale również dofinansowanie w zakupie pomocy szkolnych i podręczników. W drodze wyjątku nasz burmistrz dofinansował dojazdy od października do stycznia. A teraz, już zgodnie z zasadami będzie to robić PFRON. To się nóż w kieszeni otwiera, że człowiek opiekujący się niepełnosprawnym synem i jeszcze dwójką małych zdrowych dzieci oprócz dokumentów (i tak całego pliku) musi jakimiś dziwnymi drogami dowiadywać się o takich sprawach a taka piczka bierze pieniądze właśnie za to by o tym wiedzieć z mocy swojego urzędu. Poprostu ręce opadają. Ale ja tak tej sprawy nie zostawię, albo ją wyślą na jakieś szkolenia , albo niech dają kogoś, kto będzie się na takich sprawach znał.
Musiałam się poodcinać od wszystkiego. Teraz wracam i mam silne postanowienie, że na dłużej tu zagoszczę. Dziękuję wszystkim za życzenia i nawzajem życzę Wam wszystkiego najlepszego.
Czas Świąt minął mi w przyjemnej rodzinnej atmosferze. Po raz pierwszy wszyscy świętowali u mnie , tak więc roboty trochę miałam, ale to taka praca, że człowiek z przyjemnością się napracuje. Sylwester spędziliśmy sami,uspokająjąc naszą sunię. A w następne dni chodziliśmy z rewizytami świątecznymi. Te wydłużone dni wolne bardzo się wszystkim przydały.
Pomimo kryzysu w warszawskich centrach handlowych miejsc parkingowych było brak w czasie pomiędzy świętami. My jeździliśmy do nich na kawę (mamy takie dwie ulubione kawiarenki, gdzie podają świetne kapucino i esspresso), ale w pozostałej części przetaczał się tak potworny tłum ludzi chętnych do wydawania pieniędzy, że aż nas to przerażało.
Wracając do rzeczywistości poświatecznej muszę napisać o całej aferze związanej z odmawianiem pomocy przez lekarzy dla ludzi najciężej chorych. Co roku o tej porze w szpitalach panuje straszny bałagan. Sama kiedyś przeżyłam gehennę z synem, któremu nikt nie chciał zdjąć gipsu ze zwichniętego barku, bo brak było wytycznych z Kasy chorych. W końcu osobiście ten gips ściągnęłam, bo już było tydzień po terminie a ja nie mogłam nigdzie się doprosić o pomoc. Sami powiedzcie co chorego obchodzą jakieś tam nowe czy stare wytyczne z NFZ , chorego interesuje tylko konkretna pomoc. I jak to możliwe , że praktycznie w całym kraju ludzie byli przyjmowani na strych zasadach a w kilku szpitalach im tej pomocy odmówiono? To jest poprostu skandal i tyle.
Ostatnie misiące poświęciłam również na walkę z instytucją rzecznika praw dla niepełnosprawnych. W każdej gminie jest taka osoba, tyletylko, że w mojej jest potwornie niekompetetna. Pisałam już kiedyś o swojej przyjaciółce, która ma syna na wózku. Do tej pory gmina zapewniała mu darmowy dowóz do szkoły. Niestety w tym roku rozpoczął on naukę w szkole ponadlicealnej i zgodnie z przepisami taki dojazd mu się nie należy. Oczywiście uruchomiłyśmy całą machinerię znajomych i dowiedziałyśmy się, że taki dowóz należy mu się z PFRON, ale dokumenty trzeba było złożyć przed rozpoczęciem semestru. Oczywiście nikt o tym tej mojej przyjaciółki nie powiadomił i do października dziecko jeździło dojazdem z gminy , bo tam ona te dokumenty już w czasie wakacji złożyła. Dopiero w październiku cała ta rzecznik dopatrzyła się błędu, ale oczywiscie nie podała, gdzie o taki dowóz należy się zwrócić. A okazuje się, że nie tylko sam dowóz PEFRON oferuje , ale również dofinansowanie w zakupie pomocy szkolnych i podręczników. W drodze wyjątku nasz burmistrz dofinansował dojazdy od października do stycznia. A teraz, już zgodnie z zasadami będzie to robić PFRON. To się nóż w kieszeni otwiera, że człowiek opiekujący się niepełnosprawnym synem i jeszcze dwójką małych zdrowych dzieci oprócz dokumentów (i tak całego pliku) musi jakimiś dziwnymi drogami dowiadywać się o takich sprawach a taka piczka bierze pieniądze właśnie za to by o tym wiedzieć z mocy swojego urzędu. Poprostu ręce opadają. Ale ja tak tej sprawy nie zostawię, albo ją wyślą na jakieś szkolenia , albo niech dają kogoś, kto będzie się na takich sprawach znał.
Subskrybuj:
Posty (Atom)